Duńscy bracia mistrzami świata w klasie Flying Dutchman

Jorgen Bojsen-Moller i Jacob Bojsen-Moller świętowali w sobotę w Gdyni mistrzostwo świata w byłej olimpijskiej klasie Flying Dutchman. Po zaciętej rywalizacji duńscy bracia wyprzedzili Węgrów Szabolcsa Majthenyi’ego i Andrasa Domokosa oraz poprzednich złotych medalistów Niemców Kay-Uwe Ludtkego i Kai Shaefersa. Najlepsi z polskich żeglarzy w gronie 59 załóg z 11 państw, Maciej Rokosz i Damian Bernaciak (Spójnia Warszawa), zajęli 22. pozycję. To był jeden z ostatnim akordów 24. edycji regat Gdynia Sailing Days, które zakończą się w niedzielę.
W mistrzostwach, w bardzo trudnych warunkach, udało się rozegrać 10 z 12 zaplanowanych wyścigów. Od początku ton rywalizacji nadawali Duńczycy oraz Węgrzy, do których dołączyli również broniący wywalczonego w zeszłym roku na włoskim jeziorze Garda tytułu Niemcy.

Ostatecznie najlepsi okazali się zawodnicy z Półwyspu Jutlandzkiego, dzięki czemu Jorgen Bojsen-Moller dołożył do swojej bogatej kolekcji kolejne trofeum. 69-letni Duńczyk to mistrz olimpijski z 1988 roku z Seulu (w stolicy Korei Południowej stanął na najwyższym stopniu podium z Christianem Gronborgiem) oraz brązowy medalista z pożegnalnych dla klasy FD igrzysk w Barcelonie w 1992 roku. Ta konkurencja znajdowała się w programie dziewięciu igrzysk, a zadebiutowała w 1960 roku w Rzymie.

- Gdynia to wyjątkowo trudne miejsce do żeglowania. Wiatr ciągle się zmienia, zarówno jeśli chodzi o siłę jak i kierunek, dlatego na wodzie trzeba cały czas być wyjątkowo skoncentrowanym. Do tego doszła bardzo zacięta rywalizacja i wymagający konkurenci., którzy zmusili nas do dużego wysiłku. Wiele wyścigów było pasjonujących, a my podczas tych trudnych regat musieliśmy wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Byliśmy jednak szybcy, mieliśmy bardzo dobrą prędkość na wiatr i to był klucz to zwycięstwa - powiedział Jorgen.

W stolicy Katalonii Jorgen pływał razem z młodszym o 12 lat kuzynem Jensem Bojsen-Mollerem, natomiast w Gdyni jego załogantem był liczący 67 lat brat Jacob, z którym miał okazję ścigać się na igrzyskach w Moskwie w 1980 roku i cztery lata później w Los Angeles. Duńczycy (sternikiem był Jacob) otarli się o podium – najpierw zajęli szóste, a następnie czwarte miejsce.

- Wywozimy z Gdyni wspaniałe wspomnienia nie tylko z racji zdobycia mistrzostwa świata. To było wielkie wydarzenie, wszyscy byli życzliwi i pomocni. Wielu uczestników tych regat to nasi bardzo dobrzy znajomi, nawiązaliśmy też nowe przyjaźnie – dodał Jacob.

Polacy walczyli ambitnie, ale tylko w pojedynczych wyścigach zdołali nawiązać z faworytami w miarę wyrównaną walkę. Ciężko było przebić się zwłaszcza przez koalicję niemieckich łódek, z których aż 12 zameldowało się w czołowej „20”. – To nie jest zaskoczenie, bo nasi zachodni sąsiedzi mają w tej klasie najliczniejszą flotę na świecie. Liczy ona około 160 jednostek - wyjaśnił Maciej Rokosz.

66-letni sternik i jego załogant Damian Bernaciak popisali się w Gdyni znakomitym finiszem. W ostatnim wyścigu uplasowali się na piątej pozycji, a to była najwyższa lokata jaką zajęli w mistrzostwach biało-czerwoni. Dzięki temu ekipa stołecznej Spójni uplasowała się na 22. pozycji. W trzeciej „10” zameldowały się także dwie załogi WKŻ Wolsztyn - Tomaszowi Jankowiakowi i Piotrowi Cieśli przypadła 26., a Tomaszowi Kośmickiemu i Adrianowi Górce 30. lokata.

Wszyscy uczestnicy komplementowali gdyński akwen i atmosferę regat. Podkreślali także swoją dumę z możliwości żeglowania na Latającym Holendrze. - To niezwykle trudna technicznie łódka, ale pływanie na niej przynosi niesamowitą frajdę. Nie bez kozery uchodzi, obok Stara i Finna, za jedną z trzech królewskich klas. Niestety, żadna z nich nie znajduje się już w programie igrzysk olimpijskich. Ważne jest jednak to, że jej pasjonaci cały czas mogą rywalizować w różnych regatach na czele z mistrzostwami świata. Poza tym te zawody mają wspaniałą otoczkę, bo nie ograniczają się do ścigania na wodzie. Wszyscy spotykamy się później w marinie, gdzie też w bardzo sympatyczny sposób spędzamy czas – podkreślił Adrian Górka.

W Gdyni warto obserwować nie tylko, co dzieje się na Zatoce Gdańskiej, ale udać się również do sąsiedniej Mariny Yacht Park, gdzie w czwartek rozpoczęły się największe w Polsce targi jachtowe na wodzie Polboat Yachting Festival. W imprezie, której organizatorem jest Polska Izba Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych - Polskie Jachty (Polboat), można obejrzeć ponad 100 jednostek, w tym 18 premier jachtowych.