Latający Węgrzy na czele mistrzostw świata, gościnni Polacy
59 załóg z 11 krajów rozpoczęło w poniedziałek rywalizację w Gdyni w mistrzostwach świata w klasie Flying Dutchman – Latający Holender. Po dwóch wyścigach prowadzą utytułowani Węgrzy Szabolcs Majthenyi i Andras Domokos. Na razie Polacy są nad wyraz gościnni. Najwyżej z biało-czerwonych, na 27. miejscu, plasują się Tomasz Kośmicki i Adrian Górka (WKŻ Wolsztyn).
O tym, że żeglarstwo jest sportem dla każdego oraz bez ograniczeń wiekowych, idealnie dowodzi właśnie klasa Flying Dutchman, która znajdowała się w programie dziewięciu Igrzysk Olimpijskich – od 1960 do 1992 roku. Po pierwszym dniu imprezy na Zatoce Gdańskiej w czołowej trójce znajdują się tylko żeglarze powyżej 50. roku życia. Liderami są wielokrotni medaliści mistrzostw świata Węgrzy Szabolcs Majthenyi i Andras Domokos. Urodzeni w 1972 roku zawodnicy w pierwszym wyścigu dopłynęli na metę na trzeciej pozycji, a kolejny start zakończył się ich zwycięstwem.
Na drugiej pozycji plasują się kolejne gwiazdy tej klasy, Jorgen Bojsen-Moller i Jacob Bojsen-Moller z Danii. Ten pierwszy ma już 69 lat i w klasie FD brał udział w czterech igrzyskach – w 1980 roku w Moskwie, cztery lata później w Los Angeles, w 1988 roku w Seulu oraz po raz ostatni w Barcelonie. W stolicy Korei Południowej stanął na najwyższym stopniu podium z Christianem Gronborgiem, natomiast w 1992 roku w stolicy Katalonii razem z młodszym o 12 lat kuzynem Jensem Bojsen-Mollerem wywalczył brązowy medal. W Gdyni ściga się z liczącym 67 lat bratem Jacobem.
Czołową trójkę zamykają Niemcy Joern Borowski i Andreas Berlin, natomiast broniący wywalczonego w zeszłym roku na włoskim jeziorze Garda tytułu ich rodacy Kay-Uwe Ludtke i Kai Shaefers, zajmują siódmą lokatę.
- Pierwszego dnia mistrzostw zawodnikom przyszło zmierzyć się z ciężkimi i mocno jeziorowymi warunkami. Nie padało i było dość ciepło, ale wiało z południa z siłą od pięciu do 20 węzłów, w dodatku mocno zmiennie i porywiście. Wiatr był naprawdę wyjątkowo niestabilny i najważniejsze, że udało się rozegrać dwa dobre wyścigi – zrelacjonował sędzia główny klasy Michał Jodłowski.
W mistrzostwach bierze udział 11 polskich załóg, które plasują się w drugiej połowie stawki. Najlepiej radzą sobie Tomasz Kośmicki i Adrian Górka. Zawodnicy z Wolsztyna sklasyfikowani są na 27. miejscu, a tuż za nimi plasują się bracia Paweł i Maciej Żebrowscy (AKŻ 90 Wałcz). – Na razie jesteśmy bardzo zadowoleni ze swojej postawy. Tę lokatę traktujemy jako sukces, bo muszę przyznać, że nie spodziewaliśmy się, że pójdzie nam aż tak dobrze. Razem debiutujemy w mistrzostwach świata i to nasz dopiero szósty dzień na wodzie w tym roku. W sprzyjających okolicznościach jesteśmy w stanie awansować o 10 lokat, ale na więcej już bym nie liczył To pewien paradoks, jednak starsi żeglarze, nawet emeryci, mają w tych regatach większe szanse. Oni nie są obciążeni małymi dziećmi oraz pracą i w pełni mogą oddać się swojej pasji. A Flying Dutchman to bardzo trudna pod względem technicznym, ale jednocześnie wyjątkowo wdzięczna łódka - powiedział 35-letni Adrian Górka, załogant najlepszej polskiej ekipy.
Z kolei Tomasz Kośmicki, który kiedyś znajdował się w kadrze narodowej w klasie Finn, podkreślił, że od najlepszych odstają nie tylko pod względem opływania, ale także sprzętowym. - Nasza łódka pochodzi z 1991 roku, natomiast wielu rywali dysponuje nowymi jednostkami, które liczą dopiero dwa lata. Muszę przyznać, że nie wiemy jak płyną najlepsi, bo względem nas są tak szybcy, że ich nie widzimy. Od razu po starcie nam odjeżdżają. Wszyscy obowiązkowo spotykamy się natomiast na brzegu, bo trzeba również podkreślić znakomitą atmosferę tych regat, które nie ograniczają się do rywalizacji na wodzie. Ale w tej klasie to tradycja i dobrze widziana zasada. Wszyscy bardzo dobrze się znamy i utrzymujemy świetne relacje – dodał 37-letni sternik.
Mistrzostwa zakończą się w sobotę, w planie jest 12 wyścigów